Znajdują się tu duże centra handlowe i pomniejsze luksusowe sklepiki. Można tu znaleźć rzeczy najbardziej znanych projektantów - Chanel, Versace, Dior i wiele wile innych. Ja sobie podarowałam zakupy- mój plecak pękał już w szwach;)
Ma tu też siedzibę wiele ambasad między innymi Polska.
W okrutnej duchocie, przeszłam się tą ulicą- moim celem był ogród botaniczny. Który bardzo polecam ale odradzam spaceru na jaki ja się zdecydowałam- gdy dotarłam na miejsce , można by powiedzieć, że się ze mnie lało. Wodę którą miała z sobą w trakcie wypiłam -więc na szczęście nie miałam tak dużo do noszenia. Aczkolwiek źle wspominam ten spacer.
Ogród botaniczny był super: "pięćdziesiąt kilka hektarów ziemi zajmują ogrody różane, misternie przystrzyżone drzewa i krzewy, paprocie, doliny palmowe i jeziora, które zamieszkują żółwie i łabędzie. O brzasku i zmierzchu biegają tu miłośnicy joggingu, a amatorzy taichi okupują trawniki i ścieżki ogrodu."
Samo wejście do ogrodu jest bezpłatne- są jednak części płatne (więcej inf. podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,12246019,Singapur__Wzdluz_Orchard_Road.html).
Ja się przeszłam tylko po kilku częściach: z ziołami, z imbirem i przepięknymi orchideami(wstęp płatny ~ 3SGD). Narodowy Ogród Orchidei - zgromadzono tu zbiory liczące tysiąc gatunków i dwa tysiące hybryd. Szczególną atrakcją jest Ogród Orchidei Sław, w którym znajdują się storczyki nazwane na cześć takich osobistości, jak: Margaret Thatcher, Jackie Chan albo Lady Diana.
Jeden z wielu mieszkańców ogrodu:)
Tak mi zleciała duża część dnia ale chciałam się jeszcze wybrać do dzielnicy 'Małe Indie' - Little India- skierowałam się już na metro i po około 30min. byłam na miejscu:)
Tam najpierw coś zjadłam na ichniejszym markecie, gdzie można było znaleźć wszystko- jedzenie, ciuchy i jakieś robactwo;/ mój posiłek zapiłam przepysznym mango lassie - polecam !
Choć zdjęcia tego nie pokazują w tej dzielnicy nie powiedziałabym, że jestem w super czystym Singapurze.
Później do domciu- tej ostatniej nocy zgadałam się z lokalnym i zatrzymałam się u niego - couchsurfing.
Zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do klubu znajdującego się w Marina Bay Sands - Ku De Ta - sky bar. Umówiliśmy się za kilka godzin i ja ruszyłam ostatni raz żeby zobaczyć zatokę.
Znów zahaczyłam o 'futurystyczne' ogrody tym razem nakręciłam filmik z pokazów światła:
Później jeszcze jak się okazało są dwa pokazy przed hotelem- iluminacje świetlne, wodne i muzyczne- wszystkie pięknie zorganizowane.
Moje szczęście- była środa- 'ladys night' do klubu panie miały wstęp za darmo (26SGD zostało w mojej kieszeni:) jak również: drink gratis. Klub znajdował się na wysokości około 200m i było z niego przepiękny widok na Singapur.
Basen w ciemnościach |
Widok na zatokę i ogrody. |
W mój ostatni dzień wybrałam się do pobliskich muzeów. Jakoś nie chciałam jechać na plaże-około 40min pociągiem w jedną stronę + nie była to żadna atrakcyjna plaża- tak mi zostało przynajmniej powiedziane.
Tu obok obrazek z gościnnej wystawy "Sensorium 360" w Singapore Art Museum . Poleciłabym ale była to wystawa okresowa . Musi wam wystarczyć kilka moich obrazków.
Były jeszcze eksponaty dotyczące zmysłów: węchu czy słuchu. |
Tu już czego w dzisiejszych czasach nie nazwie się sztuką: obok czerwona farba artystycznie 'pomalowana' na ścianie i podłodze.
Powyżej, pani pracująca dla muzeum powiedziała mi , że obraz jest nawiązaniem do sytuacji w Tajlandii (szkielet, jeszcze żyjącego króla; postacie- osoby czyhające na jego śmierć itd.wszystko ma jakieś wytłumaczenie-nawet posąg Nike).
Nie mam nic przeciwko sztuce- czasami potrafi szokować !
Jak takie 'dzieło' jest wystawiane z muzeum w samym Singapurze, no cóż- idę tworzyć!
Po przeszłam się jeszcze do parku który znajdował się po drodze Fort Canning Park.
Była mała wystawa porcelany znalezionej w tym miejscu, mały zagajnik z ziołami jakieś figury i pełno pięknych i dużych drzew.
Jeszcze coś zjadła, poniżej moje wybory z dwóch dni. Bardzo smaczne i sycąc. Bardzo podobne dania- zasmakowały mi i tego wyboru sie już trzymała- choć jedno było z makaronem a drugie z ryżem+owoce morza. Super miejscówka to Lau Pa Sat food center, te dani kosztowały mnie około 5SGD ~ 15zł
Później wykąpać się, przebrać i na samolot do Tokio. Który właściwie nie poleciał o_O gdy byłam już na pokładzie, po nieudanej próbie naprawienia 'usterki technicznej' pilot powiedziała, że nie bierze na siebie odpowiedzialności i ta maszyną nie leci.
Po mniej więcej 3h zamieszania lecieliśmy sprawnym samolotem do Tokio.
Podaje jeszcze kilka linków z których korzystałam i uzyskiwałam informacje o Singapurze:
http://www.busemprzezswiat.pl/2013/11/dzien-4-singapur-mennica-wroclawska-australia-trip-2013-2014/
http://www.legrandbleu.voyagersblog.com/pl/post,130,malutkie-miasteczko-singapurek-marina-bay-sands
http://www.neotravel.pl/nieslychane-budowle-singapuru
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz