poniedziałek, 23 marca 2015

Niesamowite miejsce: Fushimi Inari Taisha


Musze przyznać, że jestem rozczarowana znikomością inf. na temat tego niesamowitego miejsca.
Sanktuarium Fushimi Inari Taisha znajduje się u podstawy góry zwanej również Inari, która ma 233 m n.p.m i obejmuje trasy w góry do wielu mniejszych kapliczek, około 4 km. 
Fushimi Inari Taisha 'to intrygujący kompleks pięciu chramów upamiętniający m.in boskiego lisa, którego czcili okoliczni wieśniacy, widząc w nim posłańca boga urodzaju'. Atrybutem lisa jest kluczem (do spichlerza ryżu)trzymany w ustach.
  



Dotarłam do tego miejsca dosyć późno i bardzo się śpieszyłam-odcinek 4km przeszłam w mniej niż 40min.Chciałam dotrzeć do ostatniej 'stacji' przed zachodem słońca- nie ma tu żadnych lamp czy innego oświetlenia. Jest tu sporo kotów i w ciemnościach ich oczy mogą zrobić sporą niespodziankę.  Schodząc zatrzymałam się by podziwiać przepiękny zachód słońca. Później na stajcie i metrem/autobusem do Kenta. Nie miałam okazji wspomnieć ale mieszkał on w starej budowy domkach japońskich-z toaletą ale bez łazienki. Uprzedził mnie o tym, miał też to w opisie na 'couchu'. Zabrałam więc co potrzebowałam- ręcznik,kosmetyki i ruszyłam w 10min spacerek do łaźni publicznej. Na miejscu-przed wejściem zostawia się buty, płaci się około 400 YEN; jest część męska i damska. Wygląda to jak duża łazienka z kranikami na wysokości kolan- było ich może z 20-25, są miski do własnego użytku, duża wanna-a la jacuzzi. Oprócz mnie były tam 4 inne kobiety z całym tobołkiem kosmetyków. Ciekawostka, że jeszcze takie miejsca istnieją i funkcjonują. Zamieszczam zdjęcie znaku takich łaźni i wejścia do nich.






niedziela, 8 marca 2015

Kioto !!!


Dzień rozpoczęłam, od prawie spóźnienia się na Shinkansen - ogólnojapońska sieć linii kolejowych,super szybkie pociągi, osiągających prędkość maksymalną do 405 km/h - ja najwięcej jechałam 301 km/h według endomondo (http://pl.wikipedia.org/wiki/Shinkansen). Z mieszkania wyszłam 40min przed godziną odjazdu pociągu, a wbiegłam do niego  i po 5s ruszył. Opatrzność czuwała nade mną. W między czasie zgubiłam swój bilecik z rezerwacją miejscówki. I muszę przyznać, że jest różnica pomiędzy wagonami z rezerwacją a bez.
















Zdjęcia ze specjalną dedykacją dla kolegi Sebastiana K. ;)
Widoki przepiękne i z różnej perspektywy !
Wspomniana prędkości.
Podróż minęłam bardzo szybko, poinformowali, że będzie 4h było 3h.
Na miejscu- Kioto,  JR Pass już nie był akceptowany i musiałam kupować lokalne bilety, które sporo kosztowały. A w ogóle JR Pass kosztował mnie około 29110 yen -> 166 funtów-> nie pamiętam ile kosztowało mnie w złotówkach. Japonia nie jest tanim krajem.
Jakoś dostałam się do Kenta - chłopaka z couchserfingu- spanie na kanapie- w tym wypadku Futon - "tradycyjny japoński, miękki materac i kołdry wystarczająco giętkie, aby złożyć i schować w ciągu dnia".
Nie do końca zgadaliśmy się z adresami. Wstępnie miał mnie odebrać. Na miejscu okazało się, że muszę dojechać sama. Na mapie w którą się wyposażyłam na stacji kolejowej w punt.inf.turystycznej (mieli świetnie zaopatrzony); nie było ang.nazewnictwa. Za nim dotarłam do Kenta, 2 na posterunku policji zaciągałam informacji .Japońskie małe uliczki, bez nr domów. Było wesoło.
Już w mieszkaniu kolega przepraszał za zamieszanie. Zaoferował transport i inf.turystyczne o miejscach wart zobaczenia w Kioto. Kent był, uśmiechniętym , młodym japońskim riksziarzem (zdjęcia riksz i inf.zamieściłam we wcześniejszych postach).
Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od późnego lunchu. Zabrał mnie do najlepszej małej knajpki- 5 stoliczków na krzyż i ruch był cały czas jak tam byliśmy. Zamówił nam tradycyjne danie- Gokkei -> carbonnara style soup-> zupa jak gęsty wieprzowy sos z makaronem. Bardzo sycące, ja zjadłam 1/3, Kent połowę. Warto spróbować. 

Później objazdówka po takich miejscach jak: Kiyomizdura Temple, Entokuin-sub-temple of Kodaiji Templei i wieczorem spacerkiem po 3 z 5 dzielnic min. Gion- dzielnica uciech i dystrykt gejsz . Nawet udało mi się jedną zobaczyć. Nie zrobiłam zdjęcia, bo nie chciałam być nachalną turystką. Kent powiedział mi kilka rzeczy, że bardzo rzadko można je zobaczyć, że żmudna jest nauka(6lat), że drogo takie towarzystwo kosztuje-usługi gjszy (jakkolwiek to brzmi). Gejsza kobieta o umiejętnościach artystycznych, bawiąca gości rozmową, tańcem, śpiewem i grą na instrumentach (http://pl.wikipedia.org/wiki/Gejsza).
Główa brama do świątyni Kiyomizu -dera (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kiyomizu-dera) oraz posążki Jizo (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jiz%C5%8D).
'Hakuryu  Biały smok- oznacza Toyotomi Hideyoshi i kormorany- jego podwładni'- wnętrze Entokui.  
(http://www.kodaiji.com/entoku-in/pdf/entokuin_e.pdf )
Następnego dnia zwiedzanie rozpoczęłam od zobaczenia Złotego Pawilonu - Kinkakuji. Wstęp odpłatny i strasznie dużo turystów. Na teren świątyni wchodzi się drogą wśród drzew, przez ogród-typowy, spacerowy z wokół centralnie położonego stawu. Złoty Pawilon to willa przekształcona na świątynie. Jest to wierna kopia oryginału który został podpalony w 1950r. Zgrabna trój-kontykgnacyjna budowla pokryta jest całkowicie płatkami złota i zwieńczona figurą feniksa z brązu.

Kolejne wersje, tabliczek modlitewnych Ema. Tuż przy wyjściu znajdują się straganiki z różnymi pamiątkami i typowymi japońskimi smakołykami.


Jest też Srebrny Pawilon ale ten mi w zupełności wystarczył więc miejskim autobusem ruszyłam w kierunku dzielnicy Arashiyama.

Bardzo ładna dzielnica do której przechodzi się przez drewniany most 'Togetsu-kyo"- mist księżycowej przeprawy. Tochę sobie po niej pochodziłam- zwłaszcza iż ruszyłam w odwrotnym kierunku niż miałam. Podczas tych moich podróży muszę przyznać, że kierowanie się mapą różnie mi wychodziło, ale co moje to moje. W dzielnicy tej znajduje się wiele świątyń, cmentarzy i sklepików z pamiątkami i lokalnym wyrobami.
W świątyni Kennin-ji znajduje się malowidło 'Bliźniacze smoki', na stropie świątyni. Wygląda to tak jakby smok patrzył się na Ciebie w jakiejkolwiek części świątyni by się nie było. Malowidło z 2002r. na pamiątkę 800-lecia świątyni.

 Mnie tutaj w szczególności zachwyciły bambusowy ogród/aleja i mała świątynia Gio-ji położona w ogrodzie gęsto porośniętym mchem. Polecam- zieleń tego miejsca 'biła po oczach' i panował tu odczuwalny spokój. Bardzo miła odmiana od zatłoczonych świątyń.






Góra Fidżi, 'w wersji' na pociągu

Następnego dnia zrobiłam pierwsze podejście aby zwiedzić Pałac Cesarski- poniedziałek- było wspomniane w przewodniku, że może być zamknięte. Było. Zobaczyłam więc Wschodni ogród cesarski i wróciłam do domu- zmęczenie dało mi mocno o sobie znać.

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- wyspałam się tego popołudnia, pozrywałam zdjęcia. Dogadałam się tez z Taszinim, że zostanę u niego do końca- na początku było powiedziane , że 3 dni ale tak się dobrze dogadywaliśmy, że nie było co zmieniać :)
Na zdjęciu, dolna część pokoju mojego hosta. Pamiętam, że jak weszłam do tego pokoiku to bardziej nie mogła mnie 'uderzyć', jak wyglądają japońskie realia mieszkaniowe- wykorzystanie każdego centymetra.Była tu lodówka, komputer który robił tez za TV, szafki normalne i pudła które robiły za szafki. Jeśli się przypatrzycie to w lewym rogu jest barierka z drabinki po której wchodziło się na antresole. Znajdowała się tam mata i kilka innych rzeczy- nie można tam było stanąć. Było wesoło - nie powiem.
Posiadania auta i jego garażowanie to koszt czasami dwa razy większy niż czynsz za mieszkanie/dom. Taszini na stacje metra zawsze przemieszczał się rowerem, z resztą dużo Japończyków tak się przemieszczało- dobrze mają to wszystko zorganizowane - parkingi dla  rowerów itd.
1.IX zaczęłam korzystać z mojego tygodniowego JR Pass (bilet na wszystkie japońskie pociągi), i wybrałam się do Koishikawa Korakuen Gardens- ogrodu polecane w przewodniku. Podróż zajęła mi około 30min, na miejscu okazało się, że w 'środy' wstęp jest bezpłatny - 300 yen zostało w mojej kieszeni. Ogród mały, ładny i prosty - warto zobaczyć ale jeśli ktoś nie ma czasu czy funduszy to Cesarskie ogrody będę wystarczające.Zdjęć nie wrzucam, bo mi się źle zgrały.
Tego samego dnia wybrałam się do 'pseudo' destylarni sake i pożałowałam. Sama podróż to kwesta około 1,5h a na miejscu było kilka eksponatów. Niestety nie pamiętam jak się to miejsc nazywało.
Ewakuowałam się na tyle sprawnie z tego miejsca-było już około 14-15 popołudniu, że zdążyłam jeszcze zobaczyć Meiji Jingu- świątynia cesarska.

 Najważniejsza shintoistyczna świątynia w Tokio pochodzi z 1920r. i są tu pochowani cesarz Meiji i jego małżonka cesarzowa Shoken. Budowan zniszczona w 1945r.ale odbudowana w 1958r.
Do świątynia idzie się szeroką, żwirowaną drogą ocienioną cedrami, biegnącą pod wielką torii -brama o charakterystycznym kształcie, prowadząca do pawilonów i miejsc świętych shintō.
dużo świeżego powietrza robi swoje- w tle widać bramę torii. Otorii - zbudowana w 1975r. z 1500-letnich japońskich cyprysów.









 Idąc do świątyni mijamy też, wystawkę z beczek po sake.


Sanktuarium składa się z dwóch głównych obszarów:
Naien jest to wewnętrzny pasaż, który koncentruje się na budynkach sanktuarium i zawiera muzeum skarbów (zbudowany w azekurazukuri stylu), który mieści artykuły cesarza i cesarzowej;
Gaien obejmuje obszar Meiji Memorial -galeria, która mieści kolekcję 80 obrazów -wydarzeń w życiu cesarza i jego małżonki. Zawiera także wiele obiektów sportowych, w tym Stadionu Narodowego ( Meiji Jingu Gaien stadionu , a później, od 1956 roku, w tym samym miejscu  Tokio Olympic Stadium ) i Meiji Memorial Hall- pierwotnie był wykorzystany do spotkań rządowych,obecnie odbywają się tu wesela Shinto.
Świątynia znajduje się w parku Yoyogi. Park ten obejmuje powierzchnię 700 tysięcy metrów kwadratowych (około 175 ha);około 120 tysięcy drzew 365 różnych gatunków. Jest tu też ogród Nai-en (podobno b.ładny z ogrodem irysowym i 150-ma gatunkami kwiatów)wstęp jest odpłatny- niestety nie miałam już czasu - park jest zamykany o godz.18.

Następnego dnia wybrałam się do stacji Kawaguchi skąd miałam nadzieje, że zobaczę górę Fudżi- od września wejście na górę jest zamknięte. Niestety kolejny raz pogoda mi nie dopisała i choć było ciepło, to niestety było też pochmurnie i Fudżi widziałam na specjalnym pociągu. Zrobiłam sobie spacerek po okolicy, wzdłuż jeziora Kawaguchi i udałam się w około 2godz. drogę powrotną. Bardzo ładne krajobrazy można było zobaczyć po drodze. 
gdzieś tam jest góra Fidżi