sobota, 23 sierpnia 2014

Odrębny świat

„Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny: tu panowały inne odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy: tu trwał za życia dom, a w nim życie jak nigdzie”.

Za dwa dni jadę na północ - na mniej więcej 18 dni. Pakowanie, ogarnianie rzeczy i załatwianie różnych spraw czyli głowa pełna.
No ale nic- żyje się dobrze-choć cały ostatni tydzień padało- w poniedziałek nadrobiliśmy sporo zaległości w filmach :) we wtorek podobnie ;) w środę nieco słońca i się przeziębiłam ;/ Teraz mam wyjechać a tu praca, 'pożegnania'-nawet nie chcę o tym myśleć.
Wracając do mojego tygodnia- na czwartek poświecę osobny rozdziała, a piątek- wieczór wcześniej zerknęłam na horoskop i nie planowałam się sugerować tym, że 'dzień nie do końca poukłada się po mojej myśli' ;) Wyobraźcie więc sobie moją minę kiedy policja na sygnale zatrzymała mnie w piątek ;>
Uśmiechnęłam się do siebie od ucha do ucha - tylko spokojnie. Zostałam spisana za jazdę na rowerze - czy ktoś widziała moje zdjęcie na FB (?)- boski rower- czarny;duże koła;) z naklejką 'nimbin' :P ; bez kasku na ulicy przy ograniczeniu do 60 km/h, z dużym ruchem pojazdów(nie do końca bym się z tym zgodziła). Uniknęłam 70$ mandatu i nie miałam wsiąść na rower bez kasku.
Ponieważ gdzieś się śpieszyłam kilkaset metrów dalej śmigałam na rowerze do mojego celu ;)
Wrzucam kilka zdjęć z tego co się dzieje ostatnio wokół mnie - większość w hostelu :)






wtorek, 19 sierpnia 2014

Wesoły hostel

Już jakiś czas mieszkam na Cronulli w hostelu - od czego by tu zacząć. Pokoi jest może około 15, przynajmniej 4 osoby w jednym pokoju. Sezon nam się skończył- w ciągu ostatnich tygodni kilka osób się porozjeżdżało - w ciągu kilku dni kilka następnych osób wyjedzie - między innymi ja :)
Ostatnio liczyłam ile mamy narodowości: Włosi, Francuzi, Niemcy, Anglicy, Kanadyjczycy, Szwedzi, Argentyńczycy, Irlandczycy, Macedończyk, Holender,Serbka, ja póki co jedyna polka :)
Oprócz wspólnego spędzania czasu, oglądania TV, grania w bilard, mamy czasami wspólne posiłki czy wspólne gotowania- miałam okazje zjeść przepyszne dania- proste a taki dobre - gotowane przez Włochów, Francuzów czy Toniego- Macedończyka.
W takim miejscu nie ma co mówić o braku zajęcia czy towarzystwa. Zawsze w ciągu dnia znajdzie się ktoś do rozmowy czy wyjścia na plaże.
Mamy zawsze otwarte pokoje- nie zdarzyła się sytuacja żeby komuś coś zginęło. Ja ostatnio zapodziałam swój aparat fot.-wiedziałam, że go nie zgubiłam ale znaleźć go nie umiałam- jeden z chłopaków znalazł go i zwrócił mi bez żadnych problemów.


Kilka zdjęć z ludźmi z hostelu. Powyżej nasz 'courtyard'- palarnia, pralnia.
Panowie znajdujący się na zdjęciu krzyczeli wtedy 'polish'- tak wołał na mnie Luigi- jest ze mną na zdjęciu poniżej. Kiedy przypomniałam mu swoje imię stwierdził, że to dla inf. innych- żeby wiedzieli skąd jestem:)
Póki co dla niektórych jestem: Anna, Anita(argentyńska wersja mojego imienia), Hanula lub Anula, zdarza się też 'Aniczka'.
Ludzie przyjeżdżają i wyjeżdżają- nasza ekipa powoli się zaczyna rozjeżdżać- niektórzy muszą odrobić swoje 'farm' żeby dostać wizę na drugi rok.













Wspólne czekoladowe fondue :)



Tu oblewaliśmy 'Hippie van' chłopaków- na zdjęciu mamy Salvadore(Włochy), Louise (Szwecja), Lukas- jeden z moich ulubionych Niemców- bardzo radosna i pozytywna postać:), ja i Ben (Francuz). Chłopaki sami zorganizowali sobie ten van- graffiti, później zbudowali łóżko i zorganizowali inne rzeczy żeby van był kempingową opcją świetna robota !

piątek, 15 sierpnia 2014

Góry błękitne - Blue Mountains

Jak już wspominałam, czuje , że czas mi się kurczy a tyle rzeczy do zobaczenia, spróbowania:)
W czwartek wybrałam się w Góry błękitne - byłam już tam żeby zobaczyć jedną z Jaskiń Jenola ale nie byłam w głównych punktach czy nawet nie zatrzymaliśmy się w centrum.
Wybrałam się ze Stue- Australijczykiem którego poznałam w pracy. Stue po swoich urodzinach, trochę skacowany dał mi się wyciągnąć.
Pogoda dopisała więc wszystko super pięknie :)
Góry zawdzięczają swoją nazwę porastającym ich stoki eukaliptusom. Ulatniające się olejki eteryczne które zawarte są w liściach tych drzew powodują, że kiedy góry oglądane są z odległości co najmniej kilkuset metrów to wyglądają jakby były przykryte lekką, niebieskawą mgłą, poświatą.
Jeśli miałabym porównać do czegoś ten widok-to byłby to dla mnie Wielki Kanion tylko, że bardziej zielony-porośnięty roślinnością :)

Trzy siostry- najbardziej rozpoznawalna wizytówka gór błękitnych.



Teraz tylko Hunter Valley- winna dolina, Manly i kolacja w Sydney 'tower' i mogę opuścić Australię z nieco spokojniejszym sercem ;P  

wtorek, 12 sierpnia 2014

Lista rzeczy 'do zrobienia'

ciężko, w Australii zostały mi już tygodnie a na Cronulli dni.
Jestem w trakcie planowania kolejnej objazdówki- wschodnie wybrzeże, rafa koralowe i inne atrakcje tej części Australii. Wyjazd rozpoczynamy 25/08- wstępnie ja, 2 Włochów i Francuzka. Sytuacja podobna co z organizacją poprzedniego wyjazdu- wystawiłam ogłoszenie na gumtree i couchsurfingu.
Przed tym wyjazdem chciałabym/ muszę jeszcze : zaliczyć szkołę; wybrać się i zobaczyć w miejsca w których mnie jeszcze nie było (Manly- lokalna,wakacyjna miejscowość; Hunter Valley-2,5h drogi z Sydney- winna dolina :) i Góry Błękitne), pozałatwić sprawy związane z moim pobytem tutaj i wyjazdem stąd ;) zaplanować i zorganizować wyjazd przez Azję ;) wybawić się; spotkać z bliskimi mi ludźmi no i tyle- czuje jak czas mi się kurczy  a staram się wykorzystać każdą możliwą chwilę.

W czwartek ostatnio wybrałam się na rejs- 4 godzinne 'oglądanie wielorybów'. Fajny rejs- pogoda dopisała, wykołysało nas na oceanie :) i widziałam wieloryby- co oczywiście nie jest gwarantowane.
Sezon kiedy wieloryby migrują rozpoczyna się od czerwca do września.
My widzieliśmy 4:) trzeba było na nie chwilę cierpliwie poczekać ale warto było. Ten poniżej ma podobno około 12mce i jest młody- jak dla mnie był bardzo duży jak na swój wiek.




Zawsze jest miło zobaczyć Sydney, opere czy most z innej perspektywy.


 A tu moja kochana Cronulla w kilku różnych ujęciach :)






niedziela, 3 sierpnia 2014

Francuski festiwal


Już jakiś czas temu był 14/07 - święto narodowe we Francji. Z tej okazji podczas weekendu 11-13/07 odbył się francuski festiwal. Zgłosiłam się by być wolontariuszką. Ponieważ mam licencje potrzebną do pracy w barze pracowałam nigdzie indziej jak w 'wąsatym' barze.
Pracowałam kilka godzin w piątek i całą niedziele. Sprzedawaliśmy francuski wina, szampana i talerz z serami :) bardzo dobrymi.
Poznałam kilka fajnych osób, w niedziele się wygłupialiśmy- tańczyliśmy i śpiewaliśmy francuskie piosenki - śmiesznie było.
Kupiłam sobie na jednym ze stanowisk -pyszne, francuskie 'makarony', miałam okazje zjeść typową cebulową zupę. Jako wolontariuszka dostałam też po kieliszku wina- w piątek; w niedziele raczyłam się szampanem ;) i pysznymi serami.
Ciekawa sprawa taki wolontariat- jak będzie możliwość to się jeszcze na coś takiego zdecyduje :)



Tak poza tym organizuje już objazdówkę na północ - rafa koralowa i inne atrakcje :)
Niestety widzę, że dni zaczyna mi ubywać i staram się też zobaczyć to wszystko czego jeszcze nie widziałam w Sydney i okolicach - ogólnie jestem zalatana/zabiegana:)
Aaa i niestety w Australii dalej zima-  choć w zeszłym tygodniu mieliśmy około 26 stopni przez dwa dnia- to zimny wiatr który nas ostatnio nawiedził przypomniał mi tylko o porze roku. Dalej zdarza mi się jednak chodzić w japonkach czy z mokrą głową ;)