sobota, 20 września 2014

Ostatki


Wróciłam z Cairns. Zatrzymałam się na kilka dni u znajomych polaków- Anity i Adriana- bardzo przyjemnych kilka dnia !!!
Dziękuję bardzo :* za bardzo dobrą gościnę - niczego mi nie brakowało- takie miłe i ciepłe przywitani miałam. Byłabym i została do końca- do tego poniedziałku ale mój hostel na Cronulli mnie wzywał- też musiałam się pożegnać z moją ekipą.
Tydzień minął mi na załatwianiu rzeczy; pakowaniu- to jest ciągle w trakcie. Nie kupowałam za dużo rzeczy- prawie wcale i nie wiem jak to się stało, że wysyłam ponad 10kg bagaż kurierem do PL.
W środę wybrałam się z kolegą z hostelu na kolacje- do najwyższego punktu w Sydney - obrotowej restauracji w wieży Westfield.
Zaproponowałam kilku osobom jednak nie każdemu pasowało by wydać 70$ na kolacje. Samo wejście to około 35$- czemu nie skorzystać z opcji obiadowej skoro się już tyle płaci.
Na górze , przy naszym stoliku po około 2 min- stwierdziliśmy z Andrew, że warto było- widok na Sydney- przepiękny. Załapaliśmy się jeszcze na zachód słońca i zmianę oświetlenie miasta.
Kolacja- bufet- do wyboru do koloru ;) w jadłospisie jest kangur, jest krokodyl i wiele wile innych.





Deser: od którego by tu zacząć :)
pawlowa, mus czekoladowy z pianką malinową, ciastko cytrynowe, deser mango z śmietanką kokosową itd.;)
wszystkie pyszne, były też lody , świeże owoce czy sery, krakersy i figi.
















 Na zdjęciu wyżej mamy samo serce Darling Harbour. Widać biały dach Muzeum Morskiego, most Pyrmont.

Jeszcze się z ciocią spotkałam na ostatni lunczyk :)
tutaj zdjęcia po -  wersja deserowa- kawusia i inne smakołyki .
Dokarmianie kakadu to kwesta przyzwyczajenia :)

Prawie spakowana, zbieram się - trzeba się wybawić - ostatki w Australii.

W poniedziałek lecę do Singapuru- szukam sobie miejsca do zatrzymania- dostałam przed chwilą inf.że chłopak u którego miałam się zatrzymywać z 'coucha' niestety ma pracę...w Malezji.

Później Japonia i Tajlandia :) biletu powrotnego do PL ciągle nie mam więc nie wiem kiedy wrócę- wszystko zależy od funduszy a te trochę , bardzo mi się skurczyły po moich ostatnich wojażach. Australia ma też to do siebie , że jest droga ;/

Chciałabym tu wrócić- chociażby na wakacji- tyle jeszcze zostało mi do zobaczenia !!!

W miarę możliwości będę się meldować i odznaczać na FB, jak będzie okazja- bo komputer będzie wysłany przez kuriera, spróbuje wrzucić jakiegoś bloga.
DO ZOBACZENIA :)

piątek, 19 września 2014

Bundaberg/Agnes Water->...->Cairns

Opisałam już  wyspy Whitsunday, teraz się jeszcze wrócę do miejsc przed.
Po Fraser, zostaliśmy jeszcze jedną noc w Rainbow Beach. Było oczywiście 'after party'- karaoke w którym woziłam udział, jakiś alkohol i śmiech na wspomnienie naszego wyjazdu.
Naszym następnym przystankiem była destylarnia rumu- Bunaberg. Niestety czasowo nie załapaliśmy się na zwiedzanie fabryki i zostało nam opcja - w własnym zakresie- oglądanie muzeum i degustacja rumu.



Aless nie raz się śmiał, że jesteśmy jak 'cyganie' - tyle ile Diane miała toreb i to jaki zawsze bajzel się robił gdziekolwiek się pojawiliśmy - bywało różnie ale już na samym końcu się z tego śmialiśmy- my i nasze 'tobołki'.


Jak się patrzę na surferów- to fajna sprawa ale ja się tylko przekonałam , że to chyba nie dla mnie ;/ choć stanęłam kilka razy i miałam przy tym dużo frajdy, to fale które potrafią Cię przeciągnąć po dnie- sprawiły, że jakoś nie ciągnie mnie do tego sportu.
Polecam jednak spróbować: Agnes Water - 'reef2beachsurf' 3h nauki za 17$





Poniżej- wschód słońca w Agnes Water.


















Tutaj już hamak z hostelu w Mission Beach - Jackaroo w sąsiedztwie z lasami deszczowymi, z basenem. Wieczorem zobaczyliśmy sobie 2 filmy z serii Batmana. Bardzo fajne miejsce-
  2 opcje oglądania filmów na dużym i małym projektorze.Moi włosi zaserwowali nam bruscette i jakąś wypasiony makaron. Pogadałam sobie z dwiema Japonkami- zaczerpywałam informacji :)





Po drodze do Cairns zrobiliśmy sobie przystanki przy dwóch wodospadach : Millaa Millaa i Josephine . Cała okolica liczy sobie więcej wodospadów- my zdecydowaliśmy się na najciekawsze. Na tym drugim są takie uformowania skalne, że można się ślizgać :)
Pogoda tropikalna, woda przyjemnie chłodząca.
Wodospad Milla Milla




 Z dziewczynami z Fraser- bawiliśmy się razem w Cairns- angielka- Zena i irlandzka Ania. Powyżej ja z Michaelem- również znajomy z Fraser.
 Moi dwaj Włosi - czasami chciałam ich porzucić na uboczu; czasami nie potrafiliśmy się przestać śmiać z czegoś.
Jednak są między nami różnice kulturowe ;> Panowie wstawali by najpóźniej jak się dało- cappuccino lub espresso, opalanie się na plaży; wyjście na imprezę, spanie i tak w kółko.






 Happy hour i 'jag' piwa za 8 dolarów- to była noc :)
 Jedyne, nie imprezowe zdjęcia z Cairns:)
Byłam rozczarowana tą miejscowością. Brak plaży i dziwnie- na prawdę dziwni ludzie - to jest Cairns. Choć z drugiej strony to świetna baza imprezowo. Tanie jedzenie i napoje, sporo liczba klubów i miejsc imprezowych do wyboru. 
Każdego wieczoru gdzieś wychodziliśmy - w każdym klubie codziennie się coś działo. To było kilka cudnych wieczorów !!!
 Podsumowanie : poniżej lista hostelów, parków narodowych czy innych ciekawych miejsc.


Wyspy Whitsunday- Plaża Whitehaven - najpiękniejsza plaża !!!

'Wyspy Whitsunday to 74 tropikalne skrawki raju, wyłaniające się leniwie ze spokojnych wód u wrót Wielkiej Rafy Koralowej. To idealne miejsce na romantyczną ucieczkę lub aktywne rodzinne wakacje, podczas których możemy w słońcu uprawiać żeglarstwo, grać w golfa czy nurkować. I wszystko to w rajskiej atmosferze.'
To jeden z wielu opisów wysp. Z Diane rozstaliśmy się po Agnes Water- wróciła do Sydney i następnego dnia do Francji. Ja z 'moimi włochami' zdecydowaliśmy się na 3 dniowy rejs z nurkowaniem.
Podczas naszego rejsu widziałam wiele niesamowitych rzeczy- wieloryby, wiele kolorowych ryb, delfiny, płaszczki i żółwie :)
Miałam tez okazje podziwiać jedną z najpiękniejszych plaż jakie widziałam : Whitehaven. A widziałam sporo więc mam w czym porównywać - mogłabym tam stać i podziwiać ten piękny widok!!!
Zdjęcia które mam nie oddają tego piękna - po prostu trzeba się tam wybrać i samemu zobaczyć - WARTO !!!





"Whitehaven z 7 km odcinkiem białego piasku i krystalicznie czystej wody; Sama plaża Whitsunday jest chyba najczęściej obfotografowywaną połacią piasku w Australii. W pobliżu oferowane są atrakcje, które nie pozwalają nam zapomnieć, na jakim kontynencie jesteśmy."



  Tu polskie smaki:)
Jedna z 3 polskich wódek które z sobą przywiozłam. Orzech laskowy dostał się mojego managerowi na koniec mojej pracy, a żubrówka pojedzie ze mną do Azji (?!).












 Przykład nieodpowiedzialnego nurkowania: kwalifikowany płetwonurek, zanurkował za szybko i nie wyrównał ciśnienia- nie odblokował sobie uszu. Oprócz bólu głowy, plucia krwią i takich oczu nic 'większego' mu się nie stało.
















 Pływanie z żółwiami to była druga moja ulubiona rzecz podczas rejsu.
Żółwi widzieliśmy kilka- jedne odpłynęły na widok nas, inne w ogóle nie zwracały na nas uwagi.
Cudne są.

W ostatni dzień wiatr nam sprzyjał i mieliśmy okazje płynąć pod żaglami:) Jakby nie było nasze Apollo w latach swojej świetność, że nie dość, że brało udział w wyścigach Sydney- Hobart to jeszcze wygrało 2-3 razy owe wyścigi :)  Nasza ekipa nie była tak świetna jak na Fraser ale spotkaliśmy kilka osób w Cairns z tego rejsu i nawet nieźle pobawiliśmy się.



Nasze 'after party' po rejsie już na stałym lądzie.