wtorek, 16 września 2014

Wyspa Fraser

Moja druga 'objazdówka' zakończona- około 20 niesamowitych dni !!! Poznałam tyle fajnych ludzi; widziałam tyle niesamowitych rzeczy- wieloryby, delfiny, kolorowe rybki, psy Dingo- nurkowałam z żółwiami- oficjalnie to moje ulubione zwierzęta Australijskie wraz z misiami Koala; wybawiłam się, głównie w Carins i grałam w tyle różnych integracyjnych gier - głównie pijackich ;)
Zacznę od opisania wyjazdu na Fraser :)

"Wielka Wyspa Piaszczysta, Wyspa Fraser – największa na świecie wyspa piaskowa, położona jest na wschodnim wybrzeżu Australii, około 200 km na północ od Brisbane w stanie Queensland, ma 120 km długości i do 25 km szerokości".
Wybraliśmy się na 3 dniowy , 2 noclegi na kempingu Eurong na Wyspie Fraser. Dzień wcześniej nocleg w Rainbow Beach- najgorszy hostel w jakim do tej pory spaliśmy. Mieliśmy tam spotkanie orientacyjne- odnośnie poruszania się na wyspie- niebezpieczeństwa, jak sobie radzić itd.
W dniu wyjazdu - sobota- zbiórka z ranoa- odbiór jedzenia i alkoholu- mieliśmy sobie sami gotować.
Było na 34, 4 auta - 4 grupy - ja byłam w D. Jeździliśmy autami terenowymi po 8 osób - nasz był 10 osobowy. Na pokładzie byłą nasza czwórka:Diana, Alessandro, Simone, ja i 3 pary: Brytyjczyków, Irlandczyków i Izraelczyków.
Po wyjeździe stwierdziliśmy, że nasz grupa nie mogła nam się trafić lepsza! Wszytscy się super zgraliśmy - po wyjeździe większa część pojechała na północ co skutkowało tym , że sie spotykaliśmy w kilku miejscach z różnymi osobami- wspólnie imprezowaliśmy; a część pojechała na południe- kierunek Sydney.
Jeśli ktoś miał coś godnego do poleceniami wymienialiśmy między sobą informacje.
Nasza fura :)
Niech żyje Go-Pro
Pierwszy dzień- dostaliśmy się na wsypę promem; szybki lunczyk w najbliższym kemping; jezioro McKenzi :) zdjęcia poniżej
 Później na kemping, kolacja, piłka nożna i spotkanie z psem Dingo- dla niektórych :), prysznice i gry integracyjne:>
Spaliśmy w namiotach po 2 osoby - ja pierwszej nocy miałam niemiłą niespodziankę około 4 rano postanowiłam rozprostować nogi w moim śpiworze : wylądował w rozlanym alkoholu z poprzedniej grupy ;/
Następnego dnia kąpiel w rzecze Eli- 'dzień dobry' dla skacowanych. Mnie nie było potrzebne ale cudne miejsce.



 Po kąpieli czas wolny: opalanie się; odsypianie nocki; piłka nożna dla niektórych. Później pojechaliśmy w kilka ciekawych miejsc aborygeńskich dla kobiet i dla mężczyzn; do najbardziej wysuniętego punku Indian Head czy 'szampańskich' basenów.
Wrak Mehano (http://en.wikipedia.org/wiki/Maheno_(ship) )



Wieczorowe wyjście na 'spotkanie' z Dingo. Mieliśmy taką dobrą imprezę, że żadne się nie pojawiło ;P


W ostatni dzień - spacer i kąpiel w jeziorze Wabby. (http://translate.googleusercontent.com/translate_c?depth=1&hl=pl&prev=/search%3Fq%3Dmoschino%2Bwreck%2Bon%2Bfraser%2Bisland%26client%3Dfirefox-a%26hs%3DJWC%26sa%3DX%26rls%3Dorg.mozilla:pl:official%26channel%3Dsb%26biw%3D1024%26bih%3D623&rurl=translate.google.com.au&sl=en&u=http://en.wikipedia.org/wiki/Lake_Wabby&usg=ALkJrhg5OX_ghK0Lb1BdPp_C4Pwdf062bQ)




Jakby nie było to jest terytorium psów Dingo 


 Po Powrocie mieliśmy 'after party'- było karaoke, dużo śmiechu i miłych wspomnień.




























Następnego dnia ja i Diane pojechałyśmy około 8 rano do miasteczka obok- 40km z Rainbow Beach do Tin Can Bay na oglądanie czy karmienia delfinów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz