Po Fraser, zostaliśmy jeszcze jedną noc w Rainbow Beach. Było oczywiście 'after party'- karaoke w którym woziłam udział, jakiś alkohol i śmiech na wspomnienie naszego wyjazdu.
Naszym następnym przystankiem była destylarnia rumu- Bunaberg. Niestety czasowo nie załapaliśmy się na zwiedzanie fabryki i zostało nam opcja - w własnym zakresie- oglądanie muzeum i degustacja rumu.
Aless nie raz się śmiał, że jesteśmy jak 'cyganie' - tyle ile Diane miała toreb i to jaki zawsze bajzel się robił gdziekolwiek się pojawiliśmy - bywało różnie ale już na samym końcu się z tego śmialiśmy- my i nasze 'tobołki'.
Jak się patrzę na surferów- to fajna sprawa ale ja się tylko przekonałam , że to chyba nie dla mnie ;/ choć stanęłam kilka razy i miałam przy tym dużo frajdy, to fale które potrafią Cię przeciągnąć po dnie- sprawiły, że jakoś nie ciągnie mnie do tego sportu.
Polecam jednak spróbować: Agnes Water - 'reef2beachsurf' 3h nauki za 17$
Poniżej- wschód słońca w Agnes Water.
Tutaj już hamak z hostelu w Mission Beach - Jackaroo w sąsiedztwie z lasami deszczowymi, z basenem. Wieczorem zobaczyliśmy sobie 2 filmy z serii Batmana. Bardzo fajne miejsce-
2 opcje oglądania filmów na dużym i małym projektorze.Moi włosi zaserwowali nam bruscette i jakąś wypasiony makaron. Pogadałam sobie z dwiema Japonkami- zaczerpywałam informacji :)
Po drodze do Cairns zrobiliśmy sobie przystanki przy dwóch wodospadach : Millaa Millaa i Josephine . Cała okolica liczy sobie więcej wodospadów- my zdecydowaliśmy się na najciekawsze. Na tym drugim są takie uformowania skalne, że można się ślizgać :)
Pogoda tropikalna, woda przyjemnie chłodząca.
Wodospad Milla Milla |
Z dziewczynami z Fraser- bawiliśmy się razem w Cairns- angielka- Zena i irlandzka Ania. Powyżej ja z Michaelem- również znajomy z Fraser.
Moi dwaj Włosi - czasami chciałam ich porzucić na uboczu; czasami nie potrafiliśmy się przestać śmiać z czegoś.
Jednak są między nami różnice kulturowe ;> Panowie wstawali by najpóźniej jak się dało- cappuccino lub espresso, opalanie się na plaży; wyjście na imprezę, spanie i tak w kółko.
Happy hour i 'jag' piwa za 8 dolarów- to była noc :)
Jedyne, nie imprezowe zdjęcia z Cairns:)
Byłam rozczarowana tą miejscowością. Brak plaży i dziwnie- na prawdę dziwni ludzie - to jest Cairns. Choć z drugiej strony to świetna baza imprezowo. Tanie jedzenie i napoje, sporo liczba klubów i miejsc imprezowych do wyboru.
Każdego wieczoru gdzieś wychodziliśmy - w każdym klubie codziennie się coś działo. To było kilka cudnych wieczorów !!!
Podsumowanie : poniżej lista hostelów, parków narodowych czy innych ciekawych miejsc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz