Melbourne, pomimo deszczu, mżawki czy też pochmurnego nieba - bardzo mi się podobało !
Jeśli tylko będę miała możliwość chętnie wrócę tam na kilka dni :)
Zatrzymałam się u znajomej z Dublina - Anna która mieszkała z swoją żoną (zalegalizowany związek w IE, Australia nie uznaje ich partnerstwa-pomimo tego iż w Canberze można legalnie zawierać małżeństwa osobników tej samej płci).
"
Melbourne - stolica Wiktorii. Miasto zostało założone w
1835 roku jako stowarzyszenie farmerów. Początkowo była to spokojna
osada, aż do czasów „Wiktoriańskiej Gorączki Złota” (lata 50-te XIX
wieku), kiedy to Melbourne stało się jednym z największych i najbardziej
znaczących miast w Australii. Od 1901 roku było stolicą kraju. W 1927
roku stolice przeniesiono do Canberry. Dziś Melbourne stanowi ogromną
aglomerację, gdzie przeplatają się stare, historyczne budynki, oraz
nowoczesne wieżowce."
Melbourne szczyci się swoimi muzeami i galeriami, z których
najpopularniejszymi są Melbourne Museum, National Gallery of Victoria i
Victorian Arts Centre.
Obok, jedna z instalacji w Melbourne Muzeum, poruszająca się w rytm muzyki, opowiadająca historię aborygeńską po ang.i aborygeńsku.
Dla mnie Melbourne jest bardziej klimatyczne niż Sydney. Ma tramwaje, co nadaje mu
jakiegoś charakteru- w wyznaczonych porach, po centrum możesz przejechać
się bezpłatnym, tramwajem. Jest on skierowany do turystów- jest speaker
który mówi co się znajduje w okolicy danego przystanku; niestety
potrafi też być bardzo zatłoczony ;/ jechałam kilkoma tramwajami- w
większości były to stare, ale dobrze zachowane :)
magiczna linia 35 :)
Choć jak już wspomniałam pogoda nie do końca dopisała, to nie przeszkodziło mi to w zwiedzaniu Melbourne, a było gdzie chodzić. W porównaniu z Sydney Melbourne ma więcej różnych ciekawych budynków starej zabudowy. Przepiękne arkady, pełno małych uliczek- które podczas lunchu kwitną - niekiedy z trudem się przechodziło- zapachy aż kusiły, żeby usiąść i coś zamówić :>
No i nie powiem, zjadłam kilka pysznych rzeczy i miałam okazje wypić przepyszną kokosową,gorącą czekoladę w kawiarni Max Brennan (choć nie widziałam w europie, gdybyście kiedyś zobaczyli tą nazwę- polecam!)
|
moje pierwsze jedzonko w Melbourne- Anna-mój gospodarz wybierał miejsce :) |
|
moja-przepyszna kokosowa czekolada, różne praliny do spróbowania i klasyczna gorąca czekolada- to już wybór Sary- zresztą ona mnie do tego miejsca przyprowadziła :)
Biblioteka w Melbourne jest bardzo ciekawym miejscem -sam budynek jest interesujący. Można tu zobaczyć bezpłatne,różne sezonowe wystawy jak stałą wystawę poświęconą Ned Kelly. Australijski bandyta, po śmierci którego okazało się, że może nie był z niego taki bandyta jak wskazywały naciągnę dowodowy. Znajduje się tutaj domowej roboty zbroja którą miał na sobie podczas schwytania- waż jedyne 44kg. Była na tyle gruba , że nie mogły ja przebić ówczesne pociski z broni palnej. Został pojmany po trafieniach w nogi, których zbroja nie chroniła. Powieszony w 1880r.
"Herb Australii został nadany w 1912 roku przez króla Jerzego V. Sześciopolową tarczę z herbami stanów, otoczonymi boridurą gronostajową podtrzymują kangur i emu. Nad nią, na niebiesko-złotym zwoju, umieszczona jest siedmioramienna złota gwiazda. Za tarczą i zwierzętami umieszczone są kwitnące gałęzie australijskiej akacji. Pod tarczą wstęga z napisem nazwy państwa.
W niektórych restauracjach podawane jest danie nazywane Coat of Arms (czyli po prostu herb) zazwyczaj są to dwa kawałki mięsa: kangurze po lewej stronie talerza, emu po prawej stronie i sałatka lub warzywa pośrodku."
Graffity w Melbourne to już atrakcja turystyczna :) można je znaleźć na kilku ulicach. Fajny sposób ożywienia, czasami ponurych, starych budynków jak i sposób pokazania swoich artystycznych uzdolnień.
Smutne czy też nie- graffity są zamalowywane przez inne graffity w ciągu krótkiego czasu- może to być kwestia dni, tygodnia.
Jeśli uda mi się zawitać jeszcze do Melbourne tych rysunków może już nie być.
W Melbourne skorzystałam z bezpłatnego oprowadzania oferowanego w bardzo dobrze zorganizowanym, punkcie inf.turystycznej:)
Grupa składała się z 4osób+ przewodnik. Krótki przedstawienie się sobie- powiedzieliśmy co nas interesuje i tak nasz trasa została dopasowana.
Zaczeliśmy od 'Graffity', później byliśmy w różnych miejscach- Chinatown, muzeum ANZ, najstarszy pub. W niektórych miejscach przechodziliśmy i słuchaliśmy inf.o atrakcji- później ewentualnie mogliśmy tam w własnym zakresie wrócić.
Jednym z miejsc które odwiedziliśmy była galeria sztuki aborygeńskiej.
Znajoma
naszego przewodnika opowiedziała nam trochę o tym jak żyła kilka lat, w wiosce aborygeńskiej w środku Australii. O tym co bardzo u nich lubiła-
zapał do sportu i o tym, że nasze kultury dzieli duża różnica. Jak
również to, że aborygeni mają duży problem z alkoholizmem- z tego powodu
jest wśród nich duże bezrobocie i patologia rodzinna.
Po około 3godzinnym zwiedzaniu wróciliśmy na popularne Federation Square, nowoczesny plac, gdzie odbywają się liczne festiwale i
imprezy. Tuż obok znajduje się zabytkowa stacja kolejowa Finders Street
Station.
Na Federation Square znajduje się punkt inf.turystycznej- są bardzo dobrze zorganizowani. Mają wszelakiego rodzaju broszury, mapki; pracowników którzy odp. na pytania czy też podpowiedzą 'co i jak'; pamiątki. Na wspomniane 'oprowadzanie' zapisałam się 2dni wcześniej.
Obok jedno z wielu złotych znaków które można znaleźć w Melbourne. Jest to oznaczenia atrakcji turystycznej znajdującej się w pobliżu. Na niektórych budynkach jest też dodatkowo niebieska tabliczka w bardziej wyczerpującą inf.na temat danego miejsca.
Melbourne zwiedzałam też z Sara, wybrałyśmy się do Queen Victoria Market gdzie można kupić wszystko. Pamiątki, ciuchy, rzeczy codziennego użytku, jedzenie-świeże warzywa i owoce czy też produkty z zagranicy- typu polskie smakołyki :)
Kupiłam Sarze tiki taka i kasztanka :) siebie rozpieściłam pączkiem :)
Ja i Sara-choć niestety nie widać znajdujemy się na 35 piętrze hotelu Sofitel- punkt widokowy- dla wtajemniczonych ;)
Melbourne nocą.
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz