Dzień rozpoczęłam, od prawie spóźnienia się na
Shinkansen -
ogólnojapońska sieć linii kolejowych,super szybkie pociągi,
osiągających prędkość maksymalną do 405 km/h - ja najwięcej jechałam 301
km/h według endomondo (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Shinkansen). Z mieszkania wyszłam 40min przed godziną odjazdu pociągu, a wbiegłam do niego i po 5s ruszył. Opatrzność czuwała nade mną. W między czasie zgubiłam swój bilecik z rezerwacją miejscówki. I muszę przyznać, że jest różnica pomiędzy wagonami z rezerwacją a bez.
Zdjęcia ze specjalną dedykacją dla kolegi Sebastiana K. ;)
Widoki przepiękne i z różnej perspektywy !
Wspomniana prędkości.
Podróż minęłam bardzo szybko, poinformowali, że będzie 4h było 3h.
Na miejscu- Kioto, JR Pass już nie był akceptowany i musiałam kupować lokalne bilety, które sporo kosztowały. A w ogóle JR Pass kosztował mnie około 29110 yen -> 166 funtów-> nie pamiętam ile kosztowało mnie w złotówkach. Japonia nie jest tanim krajem.
Jakoś dostałam się do Kenta - chłopaka z couchserfingu- spanie na kanapie- w tym wypadku
Futon - "tradycyjny japoński, miękki materac i kołdry wystarczająco giętkie, aby złożyć i schować w ciągu dnia".
Nie do końca zgadaliśmy się z adresami. Wstępnie miał mnie odebrać. Na miejscu okazało się, że muszę dojechać sama. Na mapie w którą się wyposażyłam na stacji kolejowej w punt.inf.turystycznej (mieli świetnie zaopatrzony); nie było ang.nazewnictwa. Za nim dotarłam do Kenta, 2 na posterunku policji zaciągałam informacji .Japońskie małe uliczki, bez nr domów. Było wesoło.
Już w mieszkaniu kolega przepraszał za zamieszanie. Zaoferował transport i inf.turystyczne o miejscach wart zobaczenia w Kioto. Kent był, uśmiechniętym , młodym japońskim riksziarzem (zdjęcia riksz i inf.zamieściłam we wcześniejszych postach).
Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od późnego lunchu. Zabrał mnie do najlepszej małej knajpki- 5 stoliczków na krzyż i ruch był cały czas jak tam byliśmy. Zamówił nam tradycyjne danie- Gokkei -> carbonnara style soup-> zupa jak gęsty wieprzowy sos z makaronem. Bardzo sycące, ja zjadłam 1/3, Kent połowę. Warto spróbować.
Później objazdówka po takich miejscach jak: Kiyomizdura Temple, Entokuin-sub-temple of Kodaiji Templei i wieczorem spacerkiem po 3 z 5 dzielnic min. Gion- dzielnica uciech i dystrykt gejsz . Nawet udało mi się jedną zobaczyć. Nie zrobiłam zdjęcia, bo nie chciałam być nachalną turystką. Kent powiedział mi kilka rzeczy, że bardzo rzadko można je zobaczyć, że żmudna jest nauka(6lat), że drogo takie towarzystwo kosztuje-usługi gjszy (jakkolwiek to brzmi). Gejsza kobieta o umiejętnościach artystycznych, bawiąca gości rozmową, tańcem, śpiewem i grą na instrumentach (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gejsza).
|
'Hakuryu Biały smok- oznacza Toyotomi Hideyoshi i kormorany- jego podwładni'- wnętrze Entokui.
(http://www.kodaiji.com/entoku-in/pdf/entokuin_e.pdf ) |
Następnego dnia zwiedzanie rozpoczęłam od zobaczenia
Złotego Pawilonu - Kinkakuji. Wstęp odpłatny i strasznie dużo turystów. Na teren świątyni wchodzi się drogą wśród drzew, przez ogród-typowy, spacerowy z wokół centralnie położonego stawu. Złoty Pawilon to willa przekształcona na świątynie. Jest to wierna kopia oryginału który został podpalony w 1950r. Zgrabna trój-kontykgnacyjna budowla pokryta jest całkowicie płatkami złota i zwieńczona figurą feniksa z brązu.
Kolejne wersje, tabliczek modlitewnych
Ema. Tuż przy wyjściu znajdują się straganiki z różnymi pamiątkami i typowymi japońskimi smakołykami.
Jest też Srebrny Pawilon ale ten mi w zupełności wystarczył więc miejskim autobusem ruszyłam w kierunku dzielnicy
Arashiyama.
Bardzo ładna dzielnica do której przechodzi się przez drewniany most 'Togetsu-kyo"- mist księżycowej przeprawy. Tochę sobie po niej pochodziłam- zwłaszcza iż ruszyłam w odwrotnym kierunku niż miałam. Podczas tych moich podróży muszę przyznać, że kierowanie się mapą różnie mi wychodziło, ale co moje to moje. W dzielnicy tej znajduje się wiele świątyń, cmentarzy i sklepików z pamiątkami i lokalnym wyrobami.
W świątyni Kennin-ji znajduje się malowidło
'Bliźniacze smoki', na stropie świątyni. Wygląda to tak jakby smok patrzył się na Ciebie w jakiejkolwiek części świątyni by się nie było. Malowidło z 2002r. na pamiątkę 800-lecia świątyni.
Mnie tutaj w szczególności zachwyciły bambusowy ogród/aleja i mała świątynia
Gio-ji położona w ogrodzie gęsto porośniętym mchem. Polecam- zieleń tego miejsca 'biła po oczach' i panował tu odczuwalny spokój. Bardzo miła odmiana od zatłoczonych świątyń.