poniedziałek, 13 października 2014

Azja - jak do tej pory

Pokrótce napiszę tylko kilka zdań o moich podróżach jak do tej pory- jakby nie było już 4 kraje za mną :)

Singapur- zdecydowałam się ze względu na to, że był po drodze do Japonii.
Ciekawe- warte odwiedzenia- mi 3 dni wystarczyły. Drogi ?! Przejazd metrem-tani i dobrze zorganizowany;jedzenie w przystępnej cenie- duży wybór za około 5$; można zapomnieć o piciu alkoholu w tym kraju- lampka wina to około 26$ - ja miałam 2- za ani jedną nie zapłaciłam ;P
Pochodziłam, wypociłam co mogłam- temp.około 28 st.plus straszna duchota.
Odwiedziłam przepiękne ogrody botaniczne; zobaczyłam show w zatoce w Singapurze; bawiłam się w klubie na wysokości około 200m w wieżowcu-Marina Bay Sands- 3 budynki z łodzią na górze;P piękny widok na Singapur !!!


Japonia: około 12 dni, Tokio w którym spędziłam większość czasu podobało mi się, choć potrafiło być tłoczno: Japończyków czy turystów- to i tak było ok. Dobre jedzonko- czasami była bariera językowa żeby zamówić coś lokalnie ale spróbowałam co mogłam -nawet się skusiłam na kluski z ośmiornicą;)
Było dużo wina wiśniowego ! i trochę sake. Bardzo się ciesze, że skorzystałam z coucha i znalazłam Takasziniego-Japończyk u którego się zatrzymałam- dobrze nam się rozmawiało i przebywało w swoim towarzystwie.
Później było Kyoto, na około 2,5 dni, Osaka-po perypetiach z innym Japończykiem też z coucha, zwiedzanie tego miasta wzięłam sobie na spokojnie-bez ciśnienia, bez żadnych świątyń ;)
W ostatni dzień ponieważ miałam JR pass- bilet na 3/4 japońskich pociągów i jazdę szybkimi 'bullet'-pociąg-pocisk; zdecydowałam się pojechać do Hiroszimy- warte zobaczenia !
Później powrót do Tokio i lot do Bangkoku.

W Tajlandii byłam tylko w Bangkoku- 3 później wybrałam się ze Sławkiem (kolega który przyleciał z PL żeby podróżować razem - przez następne 4 tygodnie) do Kambodży- zdecydowaliśmy się na 2 dni przed.
Bangkok na pewno inny niż Singapur czy Japonia dała mi chyba namiastkę jak może wyglądać w innych krajach typu Kambodża i jest średnio;/
Spaliny, kurz i duchota. Brud z którym się liczyłam. Spotkałam tu pojazdy typu tuk-tuk (inaczej 'autoriksza') i ich natrętnych kierowców. Masaże do wyboru do koloru w przystępnej cenie; jedzenie tanie i dobre.
Zwiedziliśmy kilka świątyń; spotkałam się też z innym znajomym tzw. Lolkiem (znajoma twarz z Dublina) i było bardzo,bardzo dobrze:))))
Teraz siedzę w Kambodży- Siem Reap- nasza ostatnia noc i wystarczy tego! Warto zobaczyć te wszystkie świątynie (do tego można zobaczyć słonie :)) czy wiele kolorowych , dużych motyli) ale miasto i tubylcy niestety nie zachęcają żeby polecać to miejsce.
Jeśli ktoś był nagabywany w Egipcie, Turcji czy Maroku na kupno pamiątek, wody, jakiegoś jedzenie czy przejazdu tuk-tukiem wie o co mi chodzi. Ja niestety (w Egipcie), nie miałam wcześniej takiego doświadczenia lub nie umiem go sobie przypomnieć ale to co tutaj się dzieje- jest bardzo ale to bardzo męczące. Jeśli już się na coś zdecydujesz to trzeba się targować i uważać- traktują Cię jak turystę i chcą wyciągnąć z Ciebie całą kasę. Niestety wpływające na moją negatywną ocenę tego miejsca.

Aaa- cała przeprawa bo tak mogę nazwać podróż i przejazd graniczny Tajlandia-Kambodża to bardzo śmieszne/ciekawe doświadczenie- było zastraszanie przez pośrednika i oczywiście negocjowanie ceny a przejazd busikiem - najgorzej było na mostach w Tajlandii:( no cóż- już się z tego śmieje;)

Póki co jutro powrót do Bangkoku- samolot do Chian Mai-tam około 5 dni- może jakaś wyprawa do dżungli, trekking, obcowanie ze słoniami i Krabi-czyli plaża, nurkowanie i co tam jeszcze będzie dostępne  ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz