niedziela, 8 marca 2015

Góra Fidżi, 'w wersji' na pociągu

Następnego dnia zrobiłam pierwsze podejście aby zwiedzić Pałac Cesarski- poniedziałek- było wspomniane w przewodniku, że może być zamknięte. Było. Zobaczyłam więc Wschodni ogród cesarski i wróciłam do domu- zmęczenie dało mi mocno o sobie znać.

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- wyspałam się tego popołudnia, pozrywałam zdjęcia. Dogadałam się tez z Taszinim, że zostanę u niego do końca- na początku było powiedziane , że 3 dni ale tak się dobrze dogadywaliśmy, że nie było co zmieniać :)
Na zdjęciu, dolna część pokoju mojego hosta. Pamiętam, że jak weszłam do tego pokoiku to bardziej nie mogła mnie 'uderzyć', jak wyglądają japońskie realia mieszkaniowe- wykorzystanie każdego centymetra.Była tu lodówka, komputer który robił tez za TV, szafki normalne i pudła które robiły za szafki. Jeśli się przypatrzycie to w lewym rogu jest barierka z drabinki po której wchodziło się na antresole. Znajdowała się tam mata i kilka innych rzeczy- nie można tam było stanąć. Było wesoło - nie powiem.
Posiadania auta i jego garażowanie to koszt czasami dwa razy większy niż czynsz za mieszkanie/dom. Taszini na stacje metra zawsze przemieszczał się rowerem, z resztą dużo Japończyków tak się przemieszczało- dobrze mają to wszystko zorganizowane - parkingi dla  rowerów itd.
1.IX zaczęłam korzystać z mojego tygodniowego JR Pass (bilet na wszystkie japońskie pociągi), i wybrałam się do Koishikawa Korakuen Gardens- ogrodu polecane w przewodniku. Podróż zajęła mi około 30min, na miejscu okazało się, że w 'środy' wstęp jest bezpłatny - 300 yen zostało w mojej kieszeni. Ogród mały, ładny i prosty - warto zobaczyć ale jeśli ktoś nie ma czasu czy funduszy to Cesarskie ogrody będę wystarczające.Zdjęć nie wrzucam, bo mi się źle zgrały.
Tego samego dnia wybrałam się do 'pseudo' destylarni sake i pożałowałam. Sama podróż to kwesta około 1,5h a na miejscu było kilka eksponatów. Niestety nie pamiętam jak się to miejsc nazywało.
Ewakuowałam się na tyle sprawnie z tego miejsca-było już około 14-15 popołudniu, że zdążyłam jeszcze zobaczyć Meiji Jingu- świątynia cesarska.

 Najważniejsza shintoistyczna świątynia w Tokio pochodzi z 1920r. i są tu pochowani cesarz Meiji i jego małżonka cesarzowa Shoken. Budowan zniszczona w 1945r.ale odbudowana w 1958r.
Do świątynia idzie się szeroką, żwirowaną drogą ocienioną cedrami, biegnącą pod wielką torii -brama o charakterystycznym kształcie, prowadząca do pawilonów i miejsc świętych shintō.
dużo świeżego powietrza robi swoje- w tle widać bramę torii. Otorii - zbudowana w 1975r. z 1500-letnich japońskich cyprysów.









 Idąc do świątyni mijamy też, wystawkę z beczek po sake.


Sanktuarium składa się z dwóch głównych obszarów:
Naien jest to wewnętrzny pasaż, który koncentruje się na budynkach sanktuarium i zawiera muzeum skarbów (zbudowany w azekurazukuri stylu), który mieści artykuły cesarza i cesarzowej;
Gaien obejmuje obszar Meiji Memorial -galeria, która mieści kolekcję 80 obrazów -wydarzeń w życiu cesarza i jego małżonki. Zawiera także wiele obiektów sportowych, w tym Stadionu Narodowego ( Meiji Jingu Gaien stadionu , a później, od 1956 roku, w tym samym miejscu  Tokio Olympic Stadium ) i Meiji Memorial Hall- pierwotnie był wykorzystany do spotkań rządowych,obecnie odbywają się tu wesela Shinto.
Świątynia znajduje się w parku Yoyogi. Park ten obejmuje powierzchnię 700 tysięcy metrów kwadratowych (około 175 ha);około 120 tysięcy drzew 365 różnych gatunków. Jest tu też ogród Nai-en (podobno b.ładny z ogrodem irysowym i 150-ma gatunkami kwiatów)wstęp jest odpłatny- niestety nie miałam już czasu - park jest zamykany o godz.18.

Następnego dnia wybrałam się do stacji Kawaguchi skąd miałam nadzieje, że zobaczę górę Fudżi- od września wejście na górę jest zamknięte. Niestety kolejny raz pogoda mi nie dopisała i choć było ciepło, to niestety było też pochmurnie i Fudżi widziałam na specjalnym pociągu. Zrobiłam sobie spacerek po okolicy, wzdłuż jeziora Kawaguchi i udałam się w około 2godz. drogę powrotną. Bardzo ładne krajobrazy można było zobaczyć po drodze. 
gdzieś tam jest góra Fidżi

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz